Przejdź do głównej zawartości

Posty

Wyświetlanie postów z 2019

Baśnie Ludów Ziemi

Zdjęcie ze strony Baśnie Ludów Ziemi Trzeba Wam wiedzieć, że to baśnie decydują, kiedy przyjść.  Jeżeli nie są gotowe, gubią się między słowami. Aż nadejdzie ich czas, aż przywoła je pieśń.  Tym razem przywędrowały do Gdyni, a przyniosła je Magda, autorka projektu  Baśnie Ludów Ziemi .  Miejscem spotkania był Ogród Kreacji. Usiedliśmy przy ogniu, pod gwiazdami i w księżycowej pełni. Blisko natury, obok siebie. W powietrzu unosił się zapach kadzidła i polnych kwiatów.  Z oddali docierały rozmowy świerszczy.  Zupełnie wymarzone warunki do wysłuchania magicznych opowieści. Jakby cały wszechświat się zmówił, żeby te baśnie wybrzmiały z mocą. Tak, jak "to działo się dawno, dawno temu. W czasach, które już minęły i które znów powrócą."  Wszystko razem przypominało spektakl teatralny. Żeby doświadczyć bardziej, wystarczyło zamknąć oczy. I dać się ponieść wyobraźni. A ta, jak wiadomo, potrafi cudowności. I tak żeśmy trwali w skupieniu, między jedną a drugą hi

Śpiewokrzyk

Śpiewokrzyk - tak jednym słowem można opisać śpiew biały. Taki z wnętrza, pierwotny i czysty. Pełen mocy. I, co najpiękniejsze, niewyuczony. Raczej instynktowny. Ostatnio próbowałam go z siebie wydobyć na warsztatach. Okazało się, że potrafię i było to odkrycie co najmniej niesamowite. W muzyce ludowej jestem zakochana od lat. To, co dawne, jest mi bliskie. A wszystko, co czerpie z folkloru, zachwyca. Ale muzyka najbardziej, aż do wzruszenia. Dlatego te warsztaty. Z ciekawości. Żeby chociaż na chwilę zamienić się z odbiorcy w twórcę. Żeby poznać i doświadczyć. I trochę ze strachu. Czy raczej - by wyjść mu naprzeciw i spróbować oswoić. Bo  na tych zajęciach nie byłam sama. Trzeba mi  było pracować w grupie. Współistnieć. Nauczyć uważności.  Jakby ten śpiew był tylko pretekstem, punktem wyjścia (czy może wejścia) do pracy nad sobą, do poznania siebie. Do przekraczania. Do otwarcia na nowe.  Piękne rzeczy się mogą wydarzyć, gdy ktoś stworzy bezpieczną przestrzeń do działan

O Starej Słaboniowej

"Mówili we wsi, że wzrok Słaboniowa miała  jak na swoje lata nadzwyczajny i ku niezadowoleniu okolicznych mieszkańców nieraz docierał on tam, gdzie sięgać nie powinien."  Dlatego zawsze pozna, gdy jaki czarci pomiot błądzi po okolicy i szuka ofiary. A kiedy w pobliżu czai się zło wcielone i ona spokoju zaznać nie może, tylko próbuje zaradzić. Bo w całej Capówce, niewielkiej wsi, którą siły nieczyste postanowiły nawiedzić, jedna Teofila Słaboń pamięta pradawne znaki odpędzające złe uroki.  Nikt też jak ona nie pojmuje magicznej mocy ziół. Bo przecież ta sama roślina mogłaby uleczyć i zabić. Wystarczy tylko wiedzieć, jak się z nią obchodzić. Powiem jeszcze może, że gdy konieczność taka nastąpi, żeby zagadkę Południcy rozwiązać, Zmorę wyłapać i Strzygę powstrzymać, Słaboniowa  się nie zawaha. Wykona zadanie, zgodnie z powinnością. Bo tylko jej wiadomo, do czego te spiekładuchy zdolne.  "Dość mnie już tych spiekładuchów, tych popaprańców, co z ludzkiej gł